Hej Ho. Zarzuciliśmy Was postami związanymi z jedzeniem, które jest dla nas bardzo ważne, ale dzisiaj inauguracja cyklu biegowego, a skoro premiera to zacznijmy od początku. Będzie więc to fabularna historia moich biegowych początków, a ponieważ nie spodziewałem się, że wyjdzie z tego taka lektura, dzielę opowieść, aby nie zarzucać Was ścianą tekstu i żeby każdy mógł to skończyć i nie zniechęcił się na wstępie. Bez dalszego przedłużania – GO!
Moja historia biegowa zaczyna się aż w 2009 roku i trwa do dzisiaj z dwoma dłuższymi przerwami, których przyczyną była kontuzja fizyczna a później kontuzja ducha. Jak to się często zdarza moje bieganie miało mi pozwolić jeszcze nieco schudnąć i być formą aktywności fizycznej. Byłem wówczas na pierwszym roku studiów i w ramach obowiązkowego wf pływałem sobie tylko raz w tygodniu, a ponieważ większość dnia siedziałem czy przy komputerze czy biurku, uznałem że ruszać się trzeba.
To logo miało w sobie coś pociągającego i dziwnego, ale skutecznie wzbudzało zainteresowanie |
Tak jak napisałem na początku był to kolejny krok do zrzuceniu kilku kilogramów, chociaż przesadnie gruby nie byłem. Wiązało się też to z dietą jaką sobie narzuciłem, odstawione białe pieczywo, cukier, sól, mączne rzeczy, fast foody, masło, ziemniaki i zwiększenie owoców, warzyw i surówek wszelkiej maści. Jadłem raczej mięso plus warzywa, bez żadnych zapychaczy.
Ciągnęło mnie, żeby zacząć biegać, ale najzwyczajniej bałem się zacząć. Obecnie zacząć biegać jest łatwiej i stało się to bardziej przystępne. Duży swój wkład w moje pierwsze wyjście do biegania miała akcja Polska Biega, którą notorycznie promowała Gazeta Wyborcza (chyba dalej mocno promuje, ale drukowanej prasy czytam bardzo mało, to już nie wiem). Wiem, że wtedy znajdowało się tam dużo dobrze motywujących startowych artykułów, więc nosiłem się z zamiarem startu. Wcale jednak nie było tak łatwo, mimo chęci i jakieś początkowej wiedzy. Dopiero, gdy pewnego kwietniowego wieczoru podczas spotkania w gronie znajomych studentów wypiliśmy co nie co, założyłem się z kolegą, że już więcej pić nie będziemy, a jutro pójdziemy biegać. Miałem partnera zbrodni i słowa dotrzymaliśmy.
Zobacz także: 5 wskazówek jak zacząć biegać
Pierwsze buty biegowe. Nic innego nie miałem, a biegać trzeba było, aczkolwiek nie polecam do terenowego biegania ;) |
Nazajutrz ubrałem zwykłe halówki, krótkie spodenki i pierwszą lepszą koszulkę z krótkim rękawkiem. Bez żadnej muzyki, telefonu z gpsem czy zegarka liczącego kilometry udaliśmy się w nieznane. Bowiem biegliśmy przed siebie, byle w las, byle za miasto i chociaż znaliśmy te tereny doskonale, to o jeden raz za dużo przekroczyliśmy małą rzeczkę i zgubiliśmy się. Znaczy wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, ale nie biegliśmy już głównymi ścieżkami, tylko byliśmy w środku lasu. Po 20-30 minutach (skłaniam się, że to bardziej 20 minut było) ciągłego biegu sił nam już brakło. Musieliśmy iść i wygrzebywać się z lasu, gdzie powrót do domu zajął nam dodatkowe 20 minut. Pierwszy swój bieg (raczej próba, bo z bieganiem to jeszcze miało mało wspólnego) zamknąłem w czasie mniejszym niż godzina, ale wróciłem ledwo żywy. Był Wielki Czwartek i zaraz zaczynała się Wielkanoc.
Dlaczego o tym piszę? Bo kolejny dzień okazał się tragiczny. Nie przypominam sobie, żebyśmy stosowali jakąś rozgrzewkę przed i po. Po prostu najzwyczajniej w świecie nie mogłem chodzić, poruszenie się było uciążliwe, a co dopiero chodzenie po schodach, które mnie po prostu wykańczało. Oczywiście robiłem dobrą minę do złej gry, więc zgodziłem się pójść po jakieś skromne zakupy do sklepu, ale już godząc się, wiedziałem, że będę musiał wziąć rower, bo inaczej nic z tego nie będzie. Udało mi się wsiąść, udało mi się dojechać, ale mając zakupy w plecaku ponowne wejście na rower, było torturą, wróciłem martwy i upadłem na łóżko. Całe święta spędziłem nieruchomo.
Uznałem to za błąd amatora , więc jak tylko doszedłem do siebie, postanowiłem przewertować Wyborczą i zacząć jeszcze raz. Wiem, że chyba prasa biegowa pojawiła się albo może już jakoś była na rynku, w necie też można było coś znaleźć jakieś wskazówki, ale uwierzcie mi krajobraz biegowy w mojej miejscowości nie obfitował w biegaczy (tylko na amerykańskich filmach królował jogging, nie to co teraz), a ludzie patrzyli się bardzo dziwnie. Opracowałem prosty plan. Zaczynam biegać codziennie po 15 minut, z każdym tygodniem dodając 5 minut. Nie ważne gdzie, ważne żeby bo połowie czasu zacząć wracać. I zaczęło się to udawać, a większa przyjemność i większe wyzwania miały dopiero nadejść. Muszę zaznaczyć, że cały czas biegałem w zwykłych halówkach, czasami chodnikami, czasami leśnymi drogami i niestety każdy kamyczek i każdą szyszkę czułem pod stopami. 30 minutowy bieg dało się jeszcze jakoś znieść, ale z każdym tygodniem biegałem dłużej i zaczęło to być uciążliwe. Chociaż teraz wiele osób rezygnuje z amortyzacji na rzecz naturalnego biegania, ja wtedy chciałem mieć bardziej profesjonalne obuwie. Po 2-3 miesiącach od pierwszego amatorskie wyjście w las, zakupiłem swoje pierwsze buty do biegania.
Schody na Hradczanach - Praga 2014 |
Dlaczego o tym piszę? Bo kolejny dzień okazał się tragiczny. Nie przypominam sobie, żebyśmy stosowali jakąś rozgrzewkę przed i po. Po prostu najzwyczajniej w świecie nie mogłem chodzić, poruszenie się było uciążliwe, a co dopiero chodzenie po schodach, które mnie po prostu wykańczało. Oczywiście robiłem dobrą minę do złej gry, więc zgodziłem się pójść po jakieś skromne zakupy do sklepu, ale już godząc się, wiedziałem, że będę musiał wziąć rower, bo inaczej nic z tego nie będzie. Udało mi się wsiąść, udało mi się dojechać, ale mając zakupy w plecaku ponowne wejście na rower, było torturą, wróciłem martwy i upadłem na łóżko. Całe święta spędziłem nieruchomo.
Uznałem to za błąd amatora , więc jak tylko doszedłem do siebie, postanowiłem przewertować Wyborczą i zacząć jeszcze raz. Wiem, że chyba prasa biegowa pojawiła się albo może już jakoś była na rynku, w necie też można było coś znaleźć jakieś wskazówki, ale uwierzcie mi krajobraz biegowy w mojej miejscowości nie obfitował w biegaczy (tylko na amerykańskich filmach królował jogging, nie to co teraz), a ludzie patrzyli się bardzo dziwnie. Opracowałem prosty plan. Zaczynam biegać codziennie po 15 minut, z każdym tygodniem dodając 5 minut. Nie ważne gdzie, ważne żeby bo połowie czasu zacząć wracać. I zaczęło się to udawać, a większa przyjemność i większe wyzwania miały dopiero nadejść. Muszę zaznaczyć, że cały czas biegałem w zwykłych halówkach, czasami chodnikami, czasami leśnymi drogami i niestety każdy kamyczek i każdą szyszkę czułem pod stopami. 30 minutowy bieg dało się jeszcze jakoś znieść, ale z każdym tygodniem biegałem dłużej i zaczęło to być uciążliwe. Chociaż teraz wiele osób rezygnuje z amortyzacji na rzecz naturalnego biegania, ja wtedy chciałem mieć bardziej profesjonalne obuwie. Po 2-3 miesiącach od pierwszego amatorskie wyjście w las, zakupiłem swoje pierwsze buty do biegania.
CDN.
Zobacz także: 5 wskazówek jak zacząć biegać
Paszko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz