Bycie na jakiejkolwiek diecie może stwarzać pewne problemy podczas podróżowania. Po pierwsze nie zawsze mamy dostęp do potrzebnych produktów i nie zawsze mamy czas, aby takowych szukać. Jak więc przetrwać nie pozostając jednocześnie głodnym?
Postaram się przekazać informacje na ten temat z punktu widzenia osoby na diecie roślinnej (nie będę pisać o wegetarianizmie, na którym byłam ok. 10 lat, bo tutaj w zasadzie nie ma większych problemów - w każdej knajpie znajdzie się coś, co można zamówić).
Ale
problemy zaczęły się u mnie podczas podróży, kiedy a) przeszłam na
dietę roślinną, b) ograniczyłam gluten, po tym
jak dowiedziałam się, że jest on jednym ze sprawców moich problemów z żołądkiem.
Jak więc nie chodzić głodnym przez cały wyjazd?
Jak ja przeżyłam swoje kilkudniowe wojaże w obce strony?
Oto kilka wskazówek:
Miej coś na "czarną godzinę"
Zawsze
mam ze sobą w torebce mały pojemnik z przegryzaczami na czarną godzinę -
mogą to być orzechy, pestki dyni, ziarna słonecznika - zależy co lubimy
i na co mamy ochotę ;) Praktykuję to nie tylko w czasie wyjazdów, ale
również na co dzień. Żeby nie kupować bezsensownie jakiegoś zapychacza,
wolę przynajmniej na trochę zaspokoić głód zdrową przekąską. Wafle
ryżowe - mój drugi przegryzacz. Jak wiadomo są bezglutenowe,
lekkostrawne, więc również noszę je w pogotowiu w plecaku. A dostępne są
w prawie każdym sklepie.
Można skorzystać także z batoników wegańskich np. orzechowy Corny czy orzechowy Crunchy, Fig Bary czy inne wegańskie przegryzki, o których można poczytać na blogu Wegańskie Pyszności - jeżeli już nie mamy co jeść, a potrzeba nam cukrów, zdecydowanie można po nie sięgnąć. Poza tym zajmują mało miejsca i nie psują się w tak szybkim tempie co owoce, więc spokojnie można je wozić w torebce czy plecaku. Dlatego warto mieć choćby jeden. To samo tyczy się gorzkiej czekolady.
Jeżeli nie wiemy, czy w okolicy będą sklepy z opcją wegańską, można zabrać też ze sobą wegańskie pasztety, które nie zajmują dużo miejsca, a będziemy mieli przynajmniej na jakiś czas zapewnione rozwiązanie na śniadanie lub kolację.
Jeżeli ktoś ma przed wyjazdem więcej czasu może przygotować sobie w domu jakieś przegryzacze w postaci wegańskich ciasteczek, które nie wymagają przechowywania w lodówce.
Można skorzystać także z batoników wegańskich np. orzechowy Corny czy orzechowy Crunchy, Fig Bary czy inne wegańskie przegryzki, o których można poczytać na blogu Wegańskie Pyszności - jeżeli już nie mamy co jeść, a potrzeba nam cukrów, zdecydowanie można po nie sięgnąć. Poza tym zajmują mało miejsca i nie psują się w tak szybkim tempie co owoce, więc spokojnie można je wozić w torebce czy plecaku. Dlatego warto mieć choćby jeden. To samo tyczy się gorzkiej czekolady.
Jeżeli nie wiemy, czy w okolicy będą sklepy z opcją wegańską, można zabrać też ze sobą wegańskie pasztety, które nie zajmują dużo miejsca, a będziemy mieli przynajmniej na jakiś czas zapewnione rozwiązanie na śniadanie lub kolację.
Jeżeli ktoś ma przed wyjazdem więcej czasu może przygotować sobie w domu jakieś przegryzacze w postaci wegańskich ciasteczek, które nie wymagają przechowywania w lodówce.
Rób zapasy
Kiedy
tylko nadarzyła się okazja, tzn. byliśmy obok większego
sklepu/biedronki itp. - zachodziłam i kupowałam banany, które wśród
owoców cieszą się dość dużą kalorycznością i kopem energetycznym. Zawsze
starałam się mieć w plecaku zapas, który uzupełniałam przy najbliższej
okazji. Banany mogą kilka dni poleżeć,
także jeżeli zrobimy spory zakup, nie będziemy musieli martwić się o
prowiant jutro!
Ponadto
zapasy są ważne po to, żeby budząc się następnego dnia nie okazało się,
że w naszym miejscu noclegowym nie serwują niczego, co moglibyśmy
zjeść. Dlatego warto mieć coś w zanadrzu i nie głodować od rana!
Najadaj się, kiedy nadarzy się ku temu okazja
Kiedy
będziesz w miejscu, gdzie jednak trafi się coś więcej niż sałatka np.
takie zwykłe gotowane ziemniaki (tak, tak - ziemniaki, niby nic takiego,
a będąc na jednym z wyjazdów nigdzie żadna knajpa nie serwowała ich
osobno - były zazwyczaj w zestawie obiadowy z
kotletem itp.)- najedz się porządnie! Oczywiście nie można się najeść
na zapas, ale ważne, żeby najeść się dość, tak aby za chwilę nie chodzić
głodnym. Zwłaszcza, że nie wiemy, kiedy taka okazja ponownie się
powtórzy.
Sprawdź wcześniej miejsca w sieci, gdzie możesz zjeść
Dodatkową opcją jest jeszcze znalezienie w sieci w danym mieście miejsc (np. barów wegańskich), gdzie będziemy mogli zjeść. Wtedy już nie trzeba tracić czasu na szukanie "jakiejś" knajpy, gdzie chce się coś spałaszować. Miejsca wegańskie są coraz bardziej popularne i szybko można sprawdzić w internecie dostępność takiego rozwiązania.
W ogólnodostępnych knajpkach znajdziemy przede wszystkim pizze, zapiekanki,
kebaby i inne tego typu rzeczy. Czasami zdarza się tak, że jedyną opcją roślinną jest sałatka, za którą zapłacimy około 20 złotych, a będzie tam kilka
liści sałaty, jeden pomidor, kawałek ogórka, papryka - najeść się tym
raczej nie da.
Będąc na
wyjeździe, nie chcę też ciągać innych, jedzących "normalnie", żeby
chodzili i szukali ze mną miejsca, gdzie będę mogła coś zjeść - czasami
można obejść całe miasto, a i tak nic się nie znajdzie. W takim wypadku
zazwyczaj zamawiam wspomnianą już sałatkę, ale raczej w ramach nie
siedzenia z pustymi rękami przy stole i dotrzymania towarzystwa w
jedzeniu innym, niż z nadzieją, że się tym najem.Inną opcją, która nas "ratuje" są jeszcze frytki - jak już nic innego nie ma, a potrzebujemy dostarczyć organizmowi kalorii, to czasami trzeba wybrać tę opcję. Niekiedy zdarzają się w "zwykłych" miejscach też pieczone ziemniaczki czy surówki. Po upewnieniu się, że robione są na tłuszczu roślinnym, możemy je zamówić i zajdać się nimi. Wiadomo, że nie jest to opcja na dłuższą metę, ale od czasu do czasu nawet taki fast food nie zaszkodzi, zwłaszcza jeżeli nie mamy za bardzo innych możliwości jedzeniowych.
Jeden z wyjazdów za granicę obfitował w jedzenie frytek, gdyż inne jedzenie nie było raczej dostępne. Ale przy kilkudniowym wyjeździe zdecydowanie nie stanowi to problemu :)
Warto też pytać w miejscach serwujących jedzenie o opcje wegańskie (nie zawsze wszyscy wiedzą "jak to działa", więc warto powiedzieć że szukamy dania bez mięsa, mleka, jaj i nabiału ogólnie - albo zaznaczyć, że jesteśmy na nie uczuleni). Popularność weganizmu rośnie coraz bardziej i często takie formy żywienia są uwzględniane w menu - więc nie zaszkodzi zapytać. Dodatkowo, jeżeli dania są przyrządzane na miejscu (a nie np. odgrzewane gotowe), to warto zapytać czy jest opcja wykonania jakiegoś wegańskiego dania, którego nie ma w karcie - kucharze często są przychylni i oferują coś, co będą mogli przyrządzić z dostępnych składników.
Generalnie
nie jest źle - wszystko zależy od miejsca, w którym jesteśmy, od dostępności jedzenia i sklepów - czasami jest gorzej, czasami lepiej,
ale zawsze jakoś dawałam radę. Czasami chodziłam niedojedzona, ale
raczej krótko, bo zawsze w końcu nadarzyła się okazja, żeby zjeść coś
więcej niż wspominaną sałatkę. No i robienie zapasów, to bardzo ważny
punkt. Jeżeli się chce, to można! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz