widzet

poniedziałek, 13 lipca 2015

Minimalizm, prostota - początki.


Minimalizm stał się ostatnio bardzo popularny, stał się "cool" i "trendy". Mówi się o minimalizmie w różnych sferach naszego życia: ubrań, kosmetyków, wyposażenia domu itp. O co w tym tak naprawdę chodzi i dlaczego mniej w tym przypadku znaczy więcej?

Nie od dzisiaj krąży powiedzenie, że chaos i bałagan w naszym otoczeniu odzwierciedla chaos w naszym życiu i w głowie. I całkowicie się z tym zgadzam. W moim przypadku sprawdza się to bardzo często. Dlatego postanowiłam pomału rozstawać się z trzymanymi i gromadzonymi latami rzeczami. 

Proces odgruzowania własnego otoczenia zaczęłam już ponad rok temu. Wtedy też wyrzuciłam większość trzymanych z sentymentu zabawek i pierdółek z dzieciństwa oraz oddałam część książek i ubrań. Jednak nadal wiele pozostaje do zrobienia. I właśnie nadeszła pora, aby się z tym rozprawić! :)

Ciężko ogarnąć wszystko w jeden dzień, tydzień czy nawet miesiąc - u mnie jest to proces stopniowy. Pomału, pomału rozstaję się z rzeczami, których wcześniej pewnie bym nie wyrzuciła. Terapia szokowa może byłaby dobra, ale chyba nie w moim przypadku, czyli osoby gromadzącej z sentymentu. Jeżeli ktoś nie ma z tym problemu - można zrobić to raz i porządnie. U mnie, tak jak pisałam, proces ten idzie małymi kroczkami, z każdego kroku jestem dumna, każdy krok zbliża mnie do celu. Co jakiś czas rozstaję się z kolejnymi rzeczami i efekty są już widoczne.

A dlaczego nasze otoczenie /mieszkanie/ ma na nasze życie tak duży wpływ? Bo spędzamy w nim sporo czasu. Nawet jeśli często jesteśmy poza domem, to "wpadamy" tam spać, jeść itp. itd., więc warto, aby była to nasza oaza spokoju, miejsce komfortowe i relaksacyjne. To rzeczy mają służyć nam, a nie my rzeczom! I tego się trzymam, i to sobie powtarzam, kiedy ciężko mi się z czymś rozstać - zdecydowanie pomaga.

W uporządkowanym domu łatwiej coś znaleźć, co warunkuje także mniejsze nerwy (bo nie musimy przekopać pół mieszkania). Mniej rzeczy to także łatwiejsze sprzątanie - każdy chyba wie, jak irytujące i nielubiane jest np. wycieranie kurzy, kiedy na półkach ustawionych jest pierdyliard figurek, rameczek i innych "łapaczy kurzu". No i przede wszystkim mniej rzeczy = spokojna aura otoczenia = spokojny człowiek.



A teraz do rzeczy!
O czym warto pamiętać przy porządkowaniu własnego otoczenia?

1. Przejrzyj szafki, do których dawno nie zaglądałeś.
Jestem przekonana, że część ze znajdujących się tam rzeczy nie jest ci potrzebna. Mamy tendencję do gromadzenia i odkładania rzeczy, które "mogą się kiedyś przydać". Tak tak, ja też tak mam. Ale prawda jest taka, że większości z nich nigdy nie użyjesz, a o połowie, która tam jest dawno już zapomniałeś, więc kiedy będziesz czegoś potrzebował i tak nie będziesz wiedział, ze TO tam jest, więc i tak kupisz nowe. Po co więc to trzymać? No właśnie. Albo to wykorzystaj, albo oddaj lub wyrzuć. Zostaw tylko to, co realnie może się przydać.

2. Przejrzyj swoje ubrania.
Ile ubrań posiadasz w swojej szafie, a ile z nich regularnie używasz? No właśnie, różnica jest duża pewnie w większości przypadków. Sama wiem coś na ten temat. Już nie wspominając o ubraniach "po domu", bo one zajmują chyba najwięcej miejsca. Sama nie jestem orłem w tym temacie, gdyż ubrania to poniekąd moja słabość i trzymam je z nadzieją, że nadejdzie czas kiedy je założę, inne "bo szkoda oddać" itp.
W moim przypadku nie sprawdza się zasada, że jeżeli w czymś nie chodziło się przez rok, to pewnie się już tego nie założy. A guzik! Ja potrafię ubrać nawet rzecz, w której nie chodziłam 4 lata. Dlatego w moim przypadku gromadzenie niektórych ubrań jest uzasadnione (dobra wymówka, ha! :D). Ale nie należy popadać w przesadę. Redukcja musi być. Więc oddaję lub wyrzucam np. te, w których się źle czuję, które nie pasują do mnie, bądź które są zniszczone. Szafa się nie powiększa, a ubrania wciąż dokupujemy, trzeba więc zrobić miejsce na nowe. Dużo łatwiej jest się rozstać z ubraniami "po domu", po co nam 10 par spodni, 20 t-shirtów i 15 swetrów? No właśnie, po co? I tak pewnie używamy do chodzenia po domu tylko kilku. Oddajmy te, których nie używamy, a zniszczone wyrzućmy lub wykorzystajmy jako jednorazowe ścierki. Od razu więcej miejsca.
Warto przejrzeć również kurtki i płaszcze. Pewnie i tam znajdą się przedpotopowe okrycia, których już nie założymy. Oddajmy je więc, bądź sprzedajmy, opcji jest kilka. To samo z butami. Po co mi buty, które mnie obcierają, i których nie będę i tak nosić? Po co mi takie, które są obdarte lub zniszczone czy w których nie czujemy się dobrze? Pozbądźmy się ich.

Bardziej szczegółowy post o porządkowaniu swojej szafy będzie niedługo na blogu. Ten etap mam właśnie za sobą. Decyzja o tym, czego się pozbywam została podjęta. Opiszę dokładniej bilans strat (ubrań) oraz zysków (wolne miejsce:) i jak się do tego zabrałam oraz jak potoczyła się walka i czy było warto :)

Rzeczy, które zamierzam oddać/sprzedać/wywalić.


3. Uporządkuj papiery i dokumenty.
Papierzyska to straszna rzecz. Nie wiadomo kiedy gromadzą się na naszym biurku przesłaniając nam istnienie innych rzeczy tam. Ja mam na to kilka sposobów. Na dokumenty i inne ważne papiery założyłam teczki, które podpisałam i złożyłam w jednym miejscu. Kiedy jest mi coś potrzebne od razu wiem, gdzie szukać bez potrzeby przeglądania wszystkich teczek.
Jeżeli chodzi o papiery, karteczki, notatki i zapiski, które często robimy szybko, żeby nie wypadło nam z głowy. Sama miałam z tym problem. Zapisywałam coś na jednej kartce, drugą rzecz na innej karteczce itp. Rozwiązanie tego jest proste: notes. Wystarczy informacje z kartek regularnie przepisywać do notesu, a bałagan zlikwidowany! Dodatkowo w takim zeszycie można utworzyć kategorie, aby łatwiej było odnaleźć konkretne informacje, u mnie np. występują filmy do obejrzenia, książki do przeczytania, rzeczy do zrobienia itp.

4. Przejrzyj swoje książki.
Bez książek nie wyobrażam sobie domu. Uwielbiam książki, duuużo książek :) Ale też nie lubię, kiedy książki bez sensu stoją na półce i się kurzą. Książki są do czytania. Ostatnio porządkując swoje książki (które kupuję w zastraszającym tempie) doszłam do wniosku, że do niektórych nie mam ochoty już wracać, więc nie są mi one potrzebne. Ot, jednorazowa lektura i tyle, niczym mnie dana książka nie urzekła, nie zatrzymała. Takie książki postanowiłam albo sprzedać, albo oddać.
Kolejną partię stanowią książki, które otrzymaliśmy po wujku. Było ich bardzo dużo, część oddaliśmy od razu, ale dużą część przygarnęliśmy. Co z tego, skoro nikt ich nie czyta i raczej nie przeczyta? Ta kwestia nadal pozostaje do wykonania - książki te muszę przejrzeć. Nie cierpię wyrzucania książek, dlatego zawsze staram się im znaleźć nowy "dom". Zbędne egzemplarze można albo sprzedać np. na allegro, olx, gumtree albo oddać do biblioteki czy do stowarzyszeń, które zbierają różne rzeczy, a później pieniądze ze sprzedaży przeznaczają na cele charytatywne. Można też popytać znajomych, czy czegoś nie chcą - na pewno jakieś rozwiązanie się znajdzie ;)



5. Wywal zalegające gazety, czasopisma i ulotki.
Z pewnością znajdziesz u siebie gazety i czasopisma, które już dawno przeczytałeś i do których już raczej nie wrócisz, bo po prostu nie ma po co. Wyrzuć ulotki reklamowe ze sklepu i przeterminowane periodyki, które poniewierają się po pokojach. Tylko zawalają miejsce! Zostaw tylko te, w których jest coś, co cię interesuje. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest wyrwanie tylko interesujących artykułów i odłożenie do specjalnej teczki, bądź zeskanownie/cyknięcie fotki i przechowywanie tego w specjalnym folderze na komputerze.Reszty się pozbądźmy!

6. Oczyść komputer.
Komputer to w dzisiejszym świecie niezbędna rzecz prawie każdego człowieka. Warto więc, aby panował tam porządek i harmonia. Czyż nie lepiej (i szybciej) pracuje się, kiedy na pulpicie znajduje się tylko to, co trzeba a zbędne pliki zostały usunięte? Czy nie jest przyjemniej zobaczyć, co znajduje się na tapecie za stertą ikonek? Oczywiście, że jest! Utwórzmy odpowiednie tematyczne foldery, poprzenośmy to, co trzeba, pliki zbędne usuńmy.
To samo tyczy się skrzynki mailingowej. Czy przyjemnie przedzierać się codziennie rano przez atakujące nas reklamy? I don't think so :) Wypiszmy się z newslettera z tych ofert, których nie chcemy więcej otrzymywać, pozostałe przenieśmy do spamu. Od razu lżej! Dla jeszcze lepszej organizacji, zwłaszcza dla osób, które dostają dużo wiadomości - można utworzyć foldery i grupować otrzymywane wiadomości tematycznie.

7. Pozbądź się pierdółek.
Jestem ogromnie sentymentalnym człowiekiem i trzymałam sporo pamiątek m.in. z dzieciństwa. Tak naprawdę nie były mi one do niczego potrzebne, leżały gdzieś w pudle i zaglądałam do nich raz na kilka lat, jak sobie przypomniałam przy okazji większych porządków. W ubiegłym roku postanowiłam się z większą częścią pożegnać. Zostawiłam tylko kilka, które faktycznie coś dla mnie znaczą, z którymi wiąże się jakieś wspomnienie. Inne oddałam. Warto odgruzować się spod takich nieprzydatnych łapaczy kurzu, przywożonych z różnych wyjazdów "pamiątek", które nie są ani ładne, ani potrzebne. Warto zrobić selekcję i rozprawić się z tym.

8. Wyrzuć stare kosmetyki.
Przejrzyj swoje kosmetyki i wyrzuć przeterminowane i nie nadające się do użytku. Te, których nie używasz i już raczej nie będziesz oddaj lub sprzedaj, jeżeli się nadają. Nikt nie potrzebuje 20 cieni do powiek i 10 tuszy do rzęs. I tak tego nie zużyjesz zanim nie wyschnie. Lepiej kupić jeden i porządny, niż całe "stadko" marnych, które tylko zajmują cenne miejsce w łazience. Ja kiedyś miałam stertę kosmetyków do makijażu, których w ogóle nie używałam, a tylko kłębiły się na półce w łazience - teraz wszystko mieszczę w jednej małej kosmetyczce.

9. Ogarnij siebie.
I uwaga, teraz najtrudniejsza część zadania. Party hard :D To jest coś, czego nie da się wykonać na cito. Jest to kwestia, nad którą pracuje się całe życie. Nie ma ludzi idealnych i nie wierzę tym, którzy twierdzą, że już lepsi być nie mogą. Bullshit! Można, zawsze można. Praca nad sobą jest nieustanna. Człowiek nie staje się super uporządkowany w jedną noc. To wymaga lat praktyk. Nie będę opisywać jak "ogarnąć" siebie. Jest dużo książek na ten temat, o motywacji, o organizacji czasu, o prostocie w życiu. Generalnie zamysł jest taki, żeby COŚ robić. Małymi kroczkami. Do celu. Bo warto :)

Ale pamiętajmy, że minimalizm nie musi i moim zdaniem nie powinien równać się z posiadaniem jednej pary spodni, jednej koszulki i jednej pary skarpet. Wszystko jest dla ludzi. Jeszcze raz powtórzę, rzeczy mają służyć nam, a nie my rzeczom, dlatego uważam iż nie należy popadać ze skrajności w skrajność. Ani gromadzenie rzeczy, ani życiowa asceza nie są dobrym rozwiązaniem. Złoty środek, pamiętajmy o nim.

Powodzenia! :)

Maugo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz